W piątek po pracy wyskoczyłem na rower. W zasadzie po pracy i przed pracą, bo do celu kolejnej zbiórki musiałem dojechać już w niedzielę wieczorem. Zamiast "zamiatać" Polskę z auta wożąc się leniwie z południa do centrum i z powrotem ku południowym sąsiadom, postanowiłem trochę się pogimnastykować. Trasa wiodła mnie z Brennej przez Wisłę i Kubalonkę na Koniaków, a dalej przez Orawę ku południowej obwodnicy Tatr Wysokich, czyli przepięknej słowackiej drodze 537. Potem był klimatyczny Kezmarok, Lubowla, historyczny Bardejov, Svidnik i lądowanie w Polsce na Przełęczy Dukielskiej. W drodze do Sanoka wypadało "zaliczyć" jeszcze Jaśliński Park Krajobrazowy i Rymanów Zdrój. Weekend zatem był intensywny. 440 km jazdy w 27 godzin. Tempo niestety mocno sportowe i zdecydowanie za mało turystyczne, ale… Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!
Na Wiśle w Ustroniu poziom rzeki wynosi... |
Dobra meta i solidna podstawa. |
Welcome to The Tatra. |
Otwarcie sezonu motocyklowego w Liptowskim Mikułaszu. |
Słowacy nie boją się górek. |
Polacy też nie. |
5.00 pobódka, 5.40 wyjazd. |
Z cyklu fajna miejscówka: Bardejov. |
Kapitalna sztuka socrealizmu. Rok 1980. |
Królik Polski i historia podana na dłoni. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz