niedziela, 31 marca 2013

Marie, Bruno and Baltic Sea


Para francuskich podróżników odwiedziła Łowicz.



Zabawna sprawa. Ledwo co zarejestrowałem się w portalu warmshowers.com, a już do mych drzwi zapukali rowerzyści:)

Marie i Bruno, para francuskich podróżników - cyklistów, która w blisko dwa tygodnie przetnie swoimi jednośladami nasz kraj, zawitała w Wielką Sobotę do Łowicza. W godzinach wczesnopopołudniowych mieszkańcy miasta, mogli dostrzec na  jego ulicach niecodziennie wyglądających rowerzystów.


W widocznych z daleka strojach, szczelnie zakryci przed wiatrem, pedałowali na objuczonych sakwami rowerach głównymi ulicami miasta. Jeden z  rowerów wyposażony był dodatkowo w ponadprzeciętnej wielkości rowerową przyczepkę, co niewątpliwie najbardziej przykuwało uwagę spacerujących w tym czasie po centrum mieszkańców.
Marie i Bruno, to dwuosobowa ekspedycja, która 3 marca 2013 roku wyruszyła z położonego na północy Francji Caen w podróż przez wszystkie okołobałtyckie kraje. Dzień w którym rozpoczynali podróż nazwali kryptonimem "Jour J.". To żart, będący odpowiedzią na słynny drugowojenny "D-Day", tj. moment lądowania Aliantów na okolicznych plażach Normandii. Wielu może dziwić, skąd Łowicz wziął się na drodze ich przejazdu, skoro od morza dzieli nas ponad 300 km? Odpowiedź jest prosta. Trasa cyklistów bynajmniej nie prowadzi wzdłuż wybrzeża. Do Łowicza podróżnicy zawitali kończąc dzień rozpoczęty w Łęczycy. W Wielką Niedzielę, po świątecznym śniadaniu w domu goszczących ich łowiczan, wyjechali dalej w kierunku stolicy. Po zwiedzeniu Warszawy, Marie i Bruno skierują się przez Narwiański Park Narodowy do Białegostoku, a stamtąd przez park biebrzański wjadą na Suwalszczyznę.

Marie, Bruno i "Jour J.".

Podróżnicy dotarli do naszego miasta, po blisko 2000 km swojej wyprawy. Przed nimi kolejnych 9000 km i ponad pięć miesięcy spędzonych w trasie. Wyprawa podzielona została na dwie części. W pierwszej, cykliści dotrą do Sankt Petersburga, by w drugiej skierować się ku krajom Skandynawii i rozpocząć tym samym powrót do domu. Marie i Bruno wielokrotnie w swojej podróży pytani byli o sens jazdy w tak niesprzyjających warunkach. Z uśmiechem na ustach odpowiadali jednak, że wyprawę tę zaplanowali już dużo wcześniej a podjętą decyzję zdecydowali się zrealizować mimo nie zawsze sprzyjającej pogody. W momencie startu, ta była zresztą stanowczo wiosenna. Zieleń normandzkich traw nie zwiastowała powrotu zimy. Śnieg złapał ich dopiero w Holandii i od tego czasu codziennie zmuszeni są zmagać się z zimą i jej humorami. Mimo wszystko atmosfera w zespole jest pozytywna. Opady i minusowe temperatury nie robią na nich wielkiego wrażenia. Co więcej, zdarzyło się im nawet nocować już w Polsce pod namiotem. Rankiem termometr wskazywał -15 stopni Celsjusza, a gaz w butlach najnormalniej w świecie zamarzł. Taki sposób nocowania jest jednak i dla tej pary wyjątkiem. O ile to możliwe, podróżnicy nocują w prywatnych domach, korzystając z zaproszeń i gościnności mieszkańców. Dotyczy to całej przejechanej już trasy.
Sposobem umożliwiającym znalezienie bezpiecznego noclegu jest serwis zaprojektowany przez i dla rowerzystów obieżyświatów: www.warmshowers.com. Sposób jego działania oraz zasady zbliżone są do innych tego typu portali. Podobnie funkcjonują coachsurfing czy hospitality club, z tą jednak różnicą, że skierowane są do tzw. backpackersów - trampingowców podróżujących z plecakami. Warmshowers skupia wyłącznie cyklistów realizujących swoje stricte rowerowe plany.
Wielu z nas zapewne zastanawia się czym rowerzyści zajmują się na co dzień, skoro pozwolić mogli sobie na tak długi wyjazd. Otóż Marie pracuje z młodzieżą w miejscowym ośrodku kultury, Bruno natomiast jest menadżerem w prywatnej firmie. Obydwoje wychowali już swoje dzieci, a teraz przyszła pora na realizację marzeń o podróżowaniu. Wykorzystują do tego celu bezpłatny sześciomiesięczny urlop. Prawo francuskie pozwala pracownikowi skorzystać z podobnego przywileju na okres 3, 6 lub 12 miesięcy. Francuzi, choć mają bogate doświadczenie w podróżowaniu, są w Polsce po raz pierwszy. W naszym kraju najbardziej ujęła ich polska gościnność, sam Bruno natomiast, stał się miłośnikiem polskich ciast, piwa, oraz... kaszanki! W zwiedzaniu para nastawiona jest na przyrodę. Raczej omijają duże, zakorkowane aglomeracje, tych widzieli już w życiu wiele. Najwięcej radości sprawiają im spotkania z prostymi ludźmi, zakupy w polskich sklepach oraz podglądanie polskiej codzienności. 





Podróż Marie i Bruna śledzić można na ich blogu: http://lechappee-belle.blogspot.com.

niedziela, 24 marca 2013

Warmshowers.com

Czy słyszeliście o serwisie wormshowers.com? To inicjatywa podobna do couchsurfingu, czy hospitalityclubu, z tą jednak różnicą, że skierowana jest do miłośników cykloturystyki. Podobnie jak wspomniane serwisy dostępna jest dla całego świata. Można w prosty sposób zarejestrować się na stronie, a następnie w miarę możliwości pomagać będącym w podróży rowerzystom, albo też samemu próbować uzyskać pomoc innych. Rejestrując się znajdziecie tam kilka prostych pytań, oraz zostaniecie poproszeni o określenie w jaki sposób pomóc możesz innym. Może być to tytułowy ciepły prysznic, albo też serwis rowerowy, wyżywienie czy pomoc w zwiedzaniu miasta i okolicy.
Obsługa jest banalna, intuicyjna i szybka. Na mapie googla, bezproblemowo znajdziecie informacje o osobach które zarejestrowały się w okolicy w której przebywacie, albo do której zmierzacie.
Udostępnione dane kontaktowe pozwolą wam nawiązać kontakt bezpośrednio z osoba na której wam zależy.
Warto rozwijać inicjatywę. W Polsce centralnej jeszcze niewiele osób z tego korzysta, ale już w innych regionach widać ożywienie. Dobry sposób na wiosenne wyjazdy? Sprawdzę niebawem:)





Drugi Przegląd przechodzi do historii.


No i ciach!

Drugi Przegląd Fotografii Podróżników Rowerowych CAŁY ŚWIAT W JEDNEJ SAKWIE przeszedł do historii. I powiem, nie chwaląc się zanadto, że przeszedł do niej w sposób udany!

Dla mnie, jako organizatora najważniejszym było, by wypełnić salę kina Fenix. I nie chodziło tu tylko o tłum. Chciałem uruchomić do spotkań pasjonatów podróży – zarówno tych małych, jak i tych stanowczo większych. Przegląd zorganizowałem z myślą wszystkich, którzy mają odwagę wychylić nos poza swój region, ale także, a może przede wszystkim dla tych, którzy podróżowanie kochają, marzą o nim, ale odwagi takiej wiecznie im brakuje. Wiemy przecież, że najtrudniej przychodzi nam zorganizowanie pierwszej wyprawy, bez względu na to, jak daleka ona będzie.

Tomek Grzywaczewski wciągnął bezgranicznie łowicką publiczność w opowieści o Long Walk Plus Expedition.
2. marca, już na parę minut po 15.00 do sali kinowej mieszczącej się w Łowickim Ośrodku Kultury zaczęli napływać goście. Zupełnie dla mnie niespodziewanie w pierwszych rzędach zasiadła grupa rowerzystów z Łodzi. Zajęli miejsca, otworzyli termosy i zdecydowanie gotowi już byli na udział w prelekcjach. Łącznie tego dnia, salę kinową odwiedziło jak mniemam blisko 150 widzów, a wśród nich byli także przez chwilę Burmistrz Miasta Łowicza Krzysztof Jan Kaliński (który objął Przegląd swoim Honorowym Patronatem), oraz kilkoro pozostałych włodarzy miasta i powiatu. Zdecydowaną większość jednak stanowiła młodzież. Najliczniejszą grupą uczestniczącą w imprezie okazała się grupa turystyki rowerowej lokalnego Gimnazjum nr 2 (nagrodzeni zostali za to prenumeratą magazynu Rowertour). Kilkanaście osób reprezentowało szkołę, czynnie biorąc udział tak
w Przeglądzie, jak i konkursach zorganizowanych podczas jego trwania. Wśród pozostałych widzów znaleźli się miłośnicy cykloturystyki z grupy turystycznej Szprycha (grupa PTTK), grupa turystyki rowerowej Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Łowiczu, oraz kilkadziesiąt innych, niezrzeszonych osób.

Na stoisku można było zakupić książki bezpośrednio od ich autorów, lub otrzymać bezpłatnie archiwalne numery magazynu Poznaj Świat.
Slajdowisko trwało równo cztery godziny. Rozpoczął je pokaz Tomka Grzywaczewskiego, który opowiedział o ekspedycji LONG WALK PLUS, która w 2010 roku wyruszyła z Jakucka
w kierunku Indii. Pół roku zajęło trzem podróżnikom dotarcie do Kalkuty. Poruszali się oni śladami Witolda Glińskiego, uciekiniera z gułagu. Historia przybliżona przez Tomka wywoływała wśród widzów zarówno wzruszenie, jak i śmiech. Pełno w jego opowieściach było bowiem dokładnych informacji, a także anegdot z podróży.

Marcin Korzonek uświadomił miłośników rowerów, że pedałowanie w piachu i pod wiatr również może być atrakcyjne.
Jako drugi prezentował swoje zdjęcia i opowieści Marcin Korzonek. Marcin przeniósł salę kina na pustynie Tadżykistanu i Uzbekistanu, wywołując wśród widzów niemały podziw. Podróżował bowiem w wybitnie trudnych warunkach, walcząc z wiatrem i piaskami, tak mało przecież lubianymi przez miłośników rowerów. Jego opowieści sprawiły, że dla wielu z nas, kraje Azji Środkowej stały się bardziej przystępne.
Wreszcie przyszedł czas na ostatnią prelekcję. Tegoroczne pokazy zamknął Piotrek Strzeżysz, który poprowadził jednoosobową ekspedycję przez Andy i Kordyliery. Piotrek jak zwykle porwał tłum wywołując wśród widzów Przeglądu, momentami głośny, już nie tylko śmiech, ale rechot. Jego barwne opowieści sprawiły, że nasi goście do dziś dnia rozmawiają o nim i nadal żądni są kolejnych wrażeń. Mam nadzieję, że zarówno Piotrek, jak i pozostali podróżnicy, będą nas odwiedzać
w kolejnych latach, a z Łowicza, uczynią rowerowe miejsce spotkań na mapie Polski.

Komisja rozstrzygająca konkursy dla publiczności.
Pomiędzy pokazami można było odwiedzić stoisko z książkami oraz pobrać bezpłatne, archiwalne numery magazynu Poznaj- Świat. Goście rozdawali autografy, a widzowie zadali im szczegółowe pytania. Na końcu przyszedł czas na rozdanie nagród. Zdecydowanie chciałem uniknąć losowania. Z jednej strony jest ono demokratyczne, z drugiej jednak uważam je za nie do końca sprawiedliwe. Przyjąłem założenie, że najlepszym rozwiązaniem będzie zadawanie publiczności pytań. Zajęli się tym nasi trzej specjaliści od podróży.
Dla widzów Przeglądu mieliśmy w tym roku trzy nagrody. Prenumerata magazynu Rowertour za trzecie, zestaw światełek rowerowych marki Giant (ufundowane przez sklep rowerowy rowerowo.biz z Łowicza) za drugie, oraz ufundowane przez firmę CROSSO sakwy za pierwsze miejsce. Sakwy trafiły niespodziewanie do jednego z najmłodszych widzów, bo zaledwie 10 letniego ucznia szkoły podstawowej Miłosza Wróbla, który wykazał się największym refleksem i najszybciej unosząc rękę w górę, udzielił poprawnej odpowiedzi na pytanie Piotra Strzeżysza.

10 letni Miłosz odbiera nagrodę za najszybciej udzieloną odpowiedź w konkursie.
A pytanie wcale nie było łatwe. Dotyczyło bowiem wspinaczki na jeden z wulkanów Ameryki Południowej: w jakim kraju Ameryki Południowej znajduje się wulkan Aucanqilcha, na który Piotrek podjął próbę wjazdu rowerem? Miłosz odpowiedział poprawnie wymieniając Chile, za co został słusznie nagrodzony zarówno sakwami jak i gromkimi brawami.
Podsumowując mogę stwierdzić, że tegoroczne pokazy zdecydowanie uważam za udane. Publiczność dopisała, atmosfera była wzorowa. Nawet drobne problemy techniczne podczas prezentacji Piotrka nie popsuły nam nastroju. Widzowie opuścili kino zadowoleni i co najważniejsze z nadzieją, że za rok znów będą mogli uczestniczyć w podobnej imprezie. I to mnie cieszy najbardziej.

Na koniec serdecznie dziękuję za pomoc wszystkim tym, którzy przyczynili się do zorganizowania imprezy. Wasze wsparcie stanowczo przyczyniło się do popularyzacji cykloturystyki, podróżowania oraz spotkań kulturalnych. Mam nadzieję, że za rok podobnie jak teraz, równie ochoczo pomożecie mi w popularyzacji spotkania, wspierając Przegląd swoimi możliwościami. 


Photos by Żywe Studio (zywiccy.pl)