czwartek, 30 października 2014

Czechy na rowerze

Bajka o zamku, księżniczce i czeskiej klątwie.


Sobótka i chodnik chwały. Jeszcze nie naszej.
Na chama. Pod sklepem.
Dopiero się uczy, dlatego tak wolno...
Nawet o tym nie myśl...
Kościół Pokoju. Szacun.

Pan Czesław, Pan Marcin, Pan Michał i aeroplan.



Jak zimą nie ćwiczysz, to wiosną daleko nie zajedziesz.

Jest ok, jest bardzo ok.
Nektar bogów.


Ripit. W drodze do Nachodu.

Nocleg na glebie. Dopiero rano się okazało, że do drugiej szopy można wchodzić na legalu.



Pardubice.


Pardubicki hrad.
Pejzaż. Nie siadać. Świeżo malowane.
Nocleg mistrz. Na dechach, pod altanką, w centrum wsi, 2m od jeziora.
No i nareszcie nie pada.



Kutna Hora, kaplica czaszek.


Ostatni seans: Pociągi pod specjalnym nadzorem.
Zagadka. Piszczy i po nim poznasz, że jesteś pod zamkiem.





W lesie, wśród dzikich zwierząt.

Bar. Nic więcej jak kiełbasa i hranolki. I mistrz świata w gotowaniu.

Zakaz vstupu. No sorry, gdzieś spać musimy.
Spotkanie: handlarz koni. Swoich ma 9 sztuk.



Najlepiej. Po pijaku, lewą stroną.


Roudnice nad Łabą. I ścieżka do Morza Północnego.
Rozbijając namiot pod lasem, pamiętaj o tym, że w nocy zwierzęta mogą ciągnąć namiot za sznurki...

Tęcza. Klub sportowy.

Higiena jamy ustnej na wyjeździe. Oczywiście, że pod ratuszem.


Czescy piwosze zgodnie donoszą: najlepsze piwo warzy Łopuch w Bednarach.

Karkonosze.
Trzy godziny przed czasem, czyli koniec czeskiej klątwy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz